Tu Stacja Sopot

biografia

mp3

Tymon Tymański

BIODRO WRACA PŁYTĄ MARKA GAŁĄZKI

21-go sierpnia firma Biodro Records powraca na polski rynek zaskakującą płytą oleckiego barda Marka Gałązki. Album, zatytułowany "Tu Stacja Sopot", wyprodukował tandem Pawlak/Tymański w gdańskim studiu Biodra. Na płycie znalazły się nowe, elektryczne wersje kultowego repertuaru Gałązki z grupą "Po Drodze". Rozśpiewana "stachurszczyzna" Marka zyskuje tu nowy, ostrzejszy, bardziej alternatywny wymiar. Mazurskiemu artyście towarzyszy zespół, w którym prym wiodą jego dwaj synowie, gitarzysta Marcin i perkusista Filip - członkowie formacji Tymon & Transistors. Brudne, gitarowe brzmienie uszlachetnia ciepły timbre mini-sekcji dętej, złożonej z saksofonu altowego (Mariusz Kawalec) i puzonu (Piotr Dunajski). www.biodro.pl

Z przyczyn niezależnych od wydawcy płyta Tu Stacja Sopot ukazała się 15 maja, a nie jak wstępnie zakładano 8 maja za co serdecznie przepraszam. Marek Gałązka

Premiera: 15.05.2006

Gatunek:
rock


Piosenka poetycka zabarwiona rockiem? Czemu nie. Zapraszamy do zapoznania się z płytą „Tu Stacja Sopot” Marka Gałązki i jego zespołu. Grupa powstała w maju 2001 roku z inicjatywy Marka – popularyzatora twórczości Edwarda Stachury. W jej składzie znajduje się dwóch synów Marka: grający na gitarze elektrycznej Marcin (znany również z zespołu Tymon & Transistors) i perkusista Filip (jest członkiem Tymon & Transistors i legendy polskiego rocka, Brygady Kryzys). Skład dopełniają saksofonista Marcin Kawalec (występuje z grupami Afropol i Biafra) oraz basista Zbyszek Torepko (eks-Po Drodze). Na płycie można też usłyszeć Tymona Tymańskiego, który albumem „Tu Stacja Sopot” zadebiutował w roli producenta!

Marek Gałązka z zespołem mają w swoim repertuarze zarówno utwory autorskie lidera, jak i piosenki skomponowane do poezji Edwarda Stachury, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Ryszarda „Bruno” Milczewskiego, Adama Ziemianina. Grupa wielokrotnie pokazywała się na scenie (m.in. w sopockim Teatrze Atelier, podczas Ogólnopolskiego Przeglądu Piosenki Autorskiej OPPA w Teatrze Nowym w Warszawie, w kamieniołomach w Bóbrce koło Soliny w Bieszczadach czy w imprezie „Przeciwko przemocy i nietolerancji” w sopockim Sfinksie).

Na płycie „Tu Stacja Sopot” Marek Gałązka z zespołem w ekscytujący sposób przedstawili wiersze Edwarda Stachury, K. I. Gałczyńskiego, jak i samego Gałązki. Utwory świetnie asymilują poezję śpiewaną z rockiem i folkiem nadając jej nową i niezwykle ciekawa formułę. Takiej płyty w Polsce jeszcze nie było!

Tomasz Klauza tak napisał o Marku Gałązce w swojej recenzji: „... prawdziwy człowiek renesansu. Muzyk, animator kultury, laureat wielu nagród. Czegóż to on w swoim życiu nie robił? Reżyserował przedstawienia teatralne, założył grupę balladową "Po Drodze", był psychoterapeutą w Ośrodku Rehabilitacji Narkomanów w Rudziszkach koło Węgorzewa…dla mnie osobiście to przede wszystkim artysta - autor tekstów, twórca muzyki i wykonawca w jednym”.

Wykonanie: Marek Gałązka, śpiew , gitara akustyczna 12 strunowa, harmonijka ustna.
Marcin Gałązka - gitara elektryczna, gitara akustyczna
Zbignew Terepko - gitara basowa.
Mariusz Kawalec - saksofon altowy i sopranowy.
Filip Gałązka - perkusja
Gościnnie: Ryszard Tymon Tymański - gitary i instrumenty perkusyjne, puzon.
Piotr Dunajski - puzon.
Marcin Pietrzak - instrumenty klawiszowe.
Paweł Szewczyk - wibrafon kat.

Produkcja: Ryszard Tymon Tymański.
Realizacja: Ryszard Tymon Tymański, Marcin Gałązka, Piotr Pawlak.
Mastering: Piotr Pawlak.

Lista utworów
1. 1. Nocne miasto O... (sł. i muz. Marek Gałązka)
2. 2. Zakryć oczy (sł. i muz. Marek Gałązka)
3. 3. 33 (sł. i muz. Marek Gałązka)
4. 4. Bar Jurand (sł. i muz. Marek Gałązka)
5. 5. Już jest za późno, nie jest za późno (sł. Edward Stachura, muz. Marek Gałązka)
6. 6. Ach kiedy znowu rusza dla mnie dni (sł. Edward Stachura, muz. Marek Gałązka)
7. 7. Zobaczysz (sł. Edward Stachura, muz. Marek Gałązka)
8. 8. Ja wiem jest coraz trudniej (sł. i muz. Marek Gałązka)
9. 9. Smutno (sł. Edward Stachura, muz. Marek Gałązka)
10. 10. Zabrakło ci psa i Piosenka dla zapowietrzonego (sł. Edward Stachura, muz. Marek Gałązka)
11. 11. Pieśń o nocy (sł. Konstanty Ildefons Gałczyński, muz. Marek Gałązka)
12. 12. Tu Stacja Sopot (sł. i muz. Marek Gałązka)

Wykonawca: Marek Gałązka

11 lipca 2006 r.  Artykuł w FaktTV

23 czerwca 2006 r. Dodatek „Dziennika” – Kultura,  str.70, rubryka „Alternatywa”

Maj 2006r. Recenzja płyty  "Tu Stacja Sopot " w magazynie MACHINA

Dwa teledyski w formacie mpeg1 "33" [80 MB] __ Smutno [120 MB]

"Tu Stacja Sopot"

Marek Gałązka to prawdziwy człowiek renesansu. Muzyk, animator kultury, laureat wielu nagród. Czegóż to on w swoim życiu nie robił? Reżyserował przedstawienia teatralne, założył grupę balladową „Po Drodze", był psychoterapeutą w Ośrodku Rehabilitacji Narkomanów w Rudziszkach koło Węgorzewa…Dla mnie osobiście to przede wszystkim artysta - autor tekstów, twórca muzyki i wykonawca w jednym.

Powiedzieć, że M.G. jest tekściarzem, byłoby krzywdzące. Weźmy choćby taką „Bezduszkę":

„Tak kochasz tak nienawidzisz
Masz serca miłorząb dwudzielny
A jednak gdy wracasz twe stopy
Całują sarny i wilki"

Albo inny przykład - fragment „Powrotnej ballady":

"Wracam do domu owiany wiatrem
Maleńkie stuk puk z dalekich dróg
I cały promieniuję światłem
Powietrza drogi z ponad chmur"

Przecież to czystej wody poezja! Jeżeli czasem teksty Marka G. pisane są językiem Stachury (co szczególnie widoczne jest w refrenie „Bezduszki" - „Odchodzisz w zaciasnych bucikach/Przez Grochole, Zawady, Nogaty"), to tylko w takim stopniu, w jakim utwory Czesława Niemena pisane były językiem Norwida. Marek Gałązka posiada także inną umiejętność, która wyróżnia go na tle wykonawców tzw. piosenki poetyckiej - nawet jeśli wykonuje tekst, którego nie jest autorem, całość brzmi tak, że natychmiast zapominamy o tym fakcie.

Znał Wielkich Nieobecnych: Nataszę Czarmińską i Jacka Kaczmarskiego, zna innych bardów - Jana Wołka, Mirosława Czyżykiewicza, Andrzeja Garczarka. Nie boi się jednak wypraw w rejony odległe od „Krainy Ła-godności" - przykładem występy z Januszem Panasewiczem, Tymonem Tymańskim czy choćby najnowsza płyta - „Tu Stacja Sopot". Żeby zobaczyć jak wyglądała praca nad tym albumem, wystarczy zajrzeć do „Foto-galerii" na www.galazka.pl (mój prywatny numer jeden to zdjęcie numer dziesięć:)), poniżej natomiast posta-ram się opisać, jak brzmi...

Album otwiera „Nocne miasto O.", będące początkiem „drogi, jaką autor przebył w pięknym mieście O... (czy-taj Olecko), zarówno realnie, jak i metafizycznie". W przeciwieństwie do wersji z „Miasta O..." nie ma tutaj spaceru - cytując innego barda - „pod prószącymi latarniami", które dają przyjemne ciepło. Zostaje chłód perkusji, miarowo wybijającej rytm. Trochę ciepła wnoszą jedynie pojawiające się pod koniec saksofony i tamburyn...
„Zakryć oczy" - ku mojemu miłemu zaskoczeniu - okazało się niezwykle rytmiczne, w warstwie tekstu - bar-dzo Stachurowe. Perkusja i sekcja dęta dają z siebie wszystko, a styl śpiewania Marka Gałązki bardzo przy-pomina dokonania Mirosława Czyżykiewicza z płyty „Allez". Co ważne - Marek G. nie zdziera głosu - po pro-stu śpiewa.
"33" to sympatyczna ballada(brzmiąca bardzo beatlesowsko), w fazie wstępnej - jedynie na głos i gitarę. Sta-cja z piosenki, będąca niemym świadkiem miłosnego dramatu („Potem ona się zjawiła, potem poszła, luty był"), jest jednak smutna - o czym świadczą określenia „zimny piec", „głuchy dźwięk" i „cicha mgła"... w prze-ciwieństwie do stacji sopockiej, ale o tym później...
"Bar Jurand" jest jednym z niewielu utworów na tej płycie, które rozpoznaje się praktycznie od pierwszego dźwięku. Jest weselszy niż wersja z „Miasta O...", a w tle słychać delikatne trącanie strun palcami. Śpiewany bardzo wyraźnie, co pozwala dokładnie usłyszeć, gdzie „pyszny szpan", a gdzie „tragicznych spraw i trosk". I to zaskakujące zakończenie - zaśpiewane a capella.
Jeśli chodzi o utwór numer pięć, to dopiero po chwili orientujemy się, że słuchamy „Jest już za późno, nie jest za późno". Głos i gitara akustyczna brzmią niemal identycznie, jak podczas koncertu w Teatrze Adekwatnym. Piosenka w nowej aranżacji stała się jeszcze bardziej optymistyczna, mimo, iż M.G. zachowuje Stachurowe „bo Bóg nas będzie chciał zniszczyć" (zamianę „Bóg" na „czas" w wykonaniu SDM-u uważam za nadużycie i zniekształcenie intencji autora). Na koniec otrzymujemy solo na harmonijce ustnej z domieszką saksofonów, oszczędny krzyk i nucenie w języku „żadnym", w środowisku określanym jako „norweskie frazy".
Kolejny Stachura - „Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni". Bardzo współczesne brzmienie, szybkie tempo... Kiedy usłyszałem gitarę elektryczną w „Lato, jesień, zima, wiosna...", aż usiadłem z wrażenia. Pomyślałem: „Ale będą koncerty!". Końcowy okrzyk bardzo przypomina wyczyny wokalne Adama Nowaka w świetnym „Ona palcem dotyka", pochodzącym z czwartej płyty Raz, Dwa, Trzy, zatytułowanej „Niecud".
"Zobaczysz" z pewnością zaskoczy tych, którzy znają jedynie wersję live z roku 1985. Kakofoniczny akom-paniament, stanowiący tło dla recytacji, przypomina muzykę Mikołaja Trzaski, otwierającą wstrząsającą „Ku-rację" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Początkowo utwór sprawia wrażenie, jakby stanowił zapis z prób. Kakofonia przechodzi w trans, zyskujący rytm tylko po to, by dźwięk się zapętlił, a później słychać już tylko echo i pisk... jeśli mam podać przykład z półki yassowej, to podobne dźwięki słyszałem jedynie w po-chodzącym ze „100 lat undergroundu" Kur „Olterze" (wiem, o kogo chodzi, Panie Tymonie - miałem okazję widzieć ten niesamowity dokument...). Potem słychać już normalny śpiew, a wokal z gitarą przebijają się przez pozostałe instrumenty.
Na końcu powracamy do recytacji. „Ja wiem jest coraz trudniej" - na poły recytowany, na poły śpiewany tekst, przypominający aranżacją jakąś cygańską balladę. W miarę śpiewania głos cichnie...
Utwór numer dziewięć - a więc da się jeszcze smutniej... Podczas słuchania tej wersji „Smutno" pomyślałem, że gdyby Leonard Cohen śpiewał po polsku, to efekt byłby właśnie taki. Piosenka brzmi dużo mroczniej (czyżby nad utworem unosił się duch Nicka Cave'a?), a groźba wyrwania sobie serca staje się niepokojąco realna. Długie wybrzmienie, które wieńczy piosenkę, przypomina „syntezatorowy chłód" niektórych utworów Obywatela G.C., wykonywanych podczas występu 16 listopada 1988 roku w Sali Kongresowej.
„Zabraknie ci psa" i „Piosenka dla zapowietrzonego" to niemalże country, a na pewno rock'n'roll. Zagrane i zaśpiewane, podobnie, jak dwadzieścia lat temu, bardzo swobodnie, zakończone okrzykiem. Zastanawiałem się kiedyś, dlaczego akurat Gałczyński, czemu właśnie „Pieśń o Nocy" i akurat ten, a nie inny fragment... Odpowiedź nasuwa się sama - poetyckość. To, co od dwudziestu kilku lat niezmiennie cechuje twórczość Marka Gałązki. Wszak fraza „w sadach jabłka omiesięcznia" brzmi dużo bardziej poetycko niż nieśmiertelne „skumbrie w tomacie"! Kołyszący utwór daje ogromne pole do improwizacji i grania raczej według „czucia" niż tego, co zapisane w nutach... W tle - przyjemny saksofon i pytanie: „jak jeszcze bardziej uatrakcyjnić jeden temat?" Muzycy nie ścigają się na zasadzie „kto głośniej", ale dopełniają brzmienia na zasadzie „kto cieka-wiej".
Zwieńczenie płyty stanowi utwór tytułowy, który - moim skromnym zdaniem - stanowi świetną wizytówkę pły-ty. Chwytliwa melodia, ładny temat na gitarę akustyczną, wspomnienie o reprezentancie „pieskiego świata". Do niedawna prawdziwą zagadkę stanowił dla mnie tekst, a dokładniej - ostatnia zwrotka. „Peter Konfederat", „Parasolnik" i „Monciak" kompletnie z niczym mi się nie kojarzyły... Ale od czego jest internet? Okazało się, że obydwaj panowie byli w Sopocie niezwykle barwnymi postaciami. Pierwszy był hałaśliwym poetą, który z czasem przeobraził się w - jak to określa Michał Pruski na stronie „Planety Sopot" - „opilcze złachmanienie", drugi - pan Czesław - naprawiał parasole. Niestety, „wariaci odchodzą w zapomnienie". Marek Gałązka wskrzesza słowem ich, a także Sopot sprzed lat...

Marka G. podziwiam między innymi za odwagę. Jeśli ktoś jest zbytnio przywiązany do wizerunku M. G. z czasów koncertu w Teatrze Adekwatnym - kogoś, kto jedynie z gitarą akustyczną zasiada na pustej scenie w świetle reflektora - to może być mocno zdziwiony zawartością nowej płyty. Ba, może mu się nawet nie spodobać i może ją odrzucić jako „zbyt współczesną". Ale ci, którzy zdecydują się jednak w nią wsłuchać, przekonają się, że naprawdę warto.

Tomasz Klauza

                           

Ostatnia zmiana: 28 września 2006 w@m