Exluzywny wywiad Lecha Gnoińskiego z
Markiem Gałazką w
www.cgm.pl
W internetowej Centralnej Gazecie Muzycznej
ukazał sie na jej stronach
www.cgm.pl
exluzywny wywiad Lecha Gnoińskiego z Markiem Gałazką.
CGM X-CLUZIV: MAREK GAŁĄZKA - Stachura Jest
Wciąż Żywy
Leszek Gnoiński, 2007.07.18
W natłoku ciężkich rockowych dźwięków i hiphopowych rymowanek warto
czasami sięgnąć po trochę różniącą się muzykę mającą inny przekaz.
Coś takiego zaproponował Marek Gałązka, jeden z największych
popularyzatorów poezji Edwarda Stachury, który w zeszłym roku wydał
świetną płytę „Tu Stacja Sopot”. Właśnie ukazało się jej wznowienie.
- W latach 80. istniał wręcz kult Stachury. Jak dzisiaj wygląda
zapotrzebowanie na jego
twórczość?
Stachura jest wiecznie żywy dla tych, którzy się na nim wychowali.
Do dziś dostaję mnóstwo maili z prośbą o kasetę z Teatru Adekwatnego
z 1985 roku, gdzie występowałem z repertuarem złożonym z
jego wierszy. Ale i teraz połowa mojej publiczności to młodzież,
która jest zachwycona. Przychodzą po autografy, pytają o życie
Stachury i śmierć. Jego wiersze są szalenie aktualne. Jak banał
powtarzam, że są to pieśni o miłości i braku tej miłości, o
przyjaźni i braku przyjaźni, o wierze i braku wiary, o nadziei i
braku nadziei, o drodze i braku drogi. Czyli o wszystkim, co dotyka
człowieka.
- Dlaczego Stachura?
To miłość mojego życia. Pod koniec lat 60. trafiłem na
„Siekierezadę” i zakochałem się. To najpiękniejsza książka o
miłości. Potem wszystko co wychodziło, kupowałem spod lady. Potem
usłyszałem Tadeusza Woźniaka śpiewającego „Balladę dla potęgowej”.
Zacząłem to śpiewać po swojemu i gorączkowo szukać innych tekstów
Stachury.
- Poznałeś go?
Nie zdążyłem. Popełnił samobójstwo cztery miesiące po premierze
„Wędrowania”, spektaklu stworzonego przeze mnie według jego poezji w
Domu Kultury w Olecku. Zresztą na początku śpiewałem
tylko dla znajomych, a pierwszy raz publicznie wystąpiłem w
„Wędrowaniu”. O tym, że robię to dobrze przekonałem się po koncercie
na Warszawskiej Jesieni Poezji w Teatrze Adekwatnym w 1981 roku.
Wtedy pojawiło się mnóstwo przyjaciół Stachury, jego rodzina i
krytycy, jak choćby legendarny Ibis. I wszyscy gratulowali
znakomitego koncertu. W tym czasie zaczynał się fantastyczny okres
dla bardów. To była tania forma – gitara pod pachę, wsiadało się w
pociąg, bo nikogo nie było stać na jakiś sensowny samochód i od
klubu studenckiego do klubu studenckiego się jeździło. Mijaliśmy się
najczęściej na Centralnym w Warszawie.
- Dziś Stachura w Twoim wykonaniu zabrzmiał bardziej rockowo.
Wychowałem się na rocku i muzyce balladowej. Oba kierunki nie były
od siebie odległe, oba były autentyczne. A brzmienie płyty „Tu
Stacja Sopot” jest zasługą Tymona Tymańskiego, który sam
zaproponował, że zajmie się produkcją. Posłuchał sobie wszystkich
piosenek i znalazł sposób, żeby je atrakcyjnie przedstawić. Później,
po jakiś dwóch miesiącach, przyznał mi się, że na początku nie
wiedział, co z tym zrobić.
- Ciekawie zabrzmiał u Ciebie mariaż rocka i poezji śpiewanej...
Nie znoszę określenia „poezja śpiewana”. Dla mnie to idiotyczne. Nie
wiedziano, jak określić Ewę Demarczyk, Marka Grechutę i Czesława
Niemena, którzy zaczęli śpiewać wiersze Baczyńskiego, Gałczyńskiego
i Norwida to ukuto termin „poezji śpiewanej”, który odstręcza
słuchaczy. Polska ma w ogóle obłęd do szufladkowania muzyki. Jak
rozmawiałem z Francuzami i powiedziałem, że w Polsce
jest Festiwal Piosenki Aktorskiej, to nie wiedzieli, o co chodzi.
Jest dobra piosenka, albo zła piosenka, z dobrym tekstem albo złym.
- W zespole, który Ci towarzyszy grają Twoi synowie na co dzień
związani z grupami Tymon &
Transistors i Brygada Kryzys. Czy w relacjach z nimi jesteś bardziej
liderem czy ojcem?
Na scenie zdecydowanie jestem frontmanem, a nie ojcem. Nie karcę
chłopaków za wpadki. Liderem zespołu jest starszy Marcin, taka moja
muzyczna wyrocznia. To on głównie aranżuje, ustawia brzmienie. Jest
najzdolniejszy, ma doświadczenie i praktykę w realizacji dźwięku, bo
był na stażu w Polskim Radiu i TVP. Ale, jak mnie coś wkurzy, to
potrafię ryknąć, dać im do wiwatu i w tym momencie jestem też
poniekąd ojcem.