26.08.2011 Płyta live to tylko kwestia czasu
Prezentowana
w ramach LOT-u muzyka zawsze była utrzymana na najwyższym poziomie:
Renata Przemyk, Katarzyna Groniec, Mika Urbaniak, Maria Peszek, Tymon
Tymański, Mariusz Lubomski, Leszek Możdżer, Jaromir
Nohavica, Zespół Reprezentacyjny, Osjan i Formacja Chłopięca
Legitymacje. Niektórych z tych artystów nieczęsto można było oglądać w
Katowicach. Podobnie rzecz ma się w przypadku Marka Gałązki, który – jak
sam przyznał - w Korezie ostatni raz występował w latach 90.
Na scenie LOT-u olecko-sopocki songwriter (gitara akustyczna,
harmonijka) pojawił się w towarzystwie Przemysława Bartosia (gitara
basowa) i Piotra Dunajskiego (puzon). Ponieważ niedzielny koncert
promował mającą ukazać się jeszcze w tym roku płytę „Autorsong”, muzycy
wykonali dwa utwory z tego albumu – piosenkę tytułową , a także „Trudną
miłość”. Pierwsza – z mocno wizyjnym tekstem – w warstwie muzycznej była
ukłonem w stronę Neila Younga i udowodniła, że nie trzeba gitary
elektrycznej i perkusji, by utwór posiadał naprawdę rockową energię.
Druga natomiast pod względem myślenia o tekście wydaje się być
przełomowa w twórczości Marka Gałązki i zaostrza aptetyt na kolejną
płytę artysty. Trzon koncertu stanowiły jednak kompozycje z albumów,
nagranych solowo (występ w Teatrze Adekwatnym z 1985 roku), z grupą
balladową „Po Drodze” (albumy, wydane przez Dalmafon i Accordsong) i już
z Tymonem Tymańskim („Tu stacja Sopot”). Publiczność usłyszała więc „the
best of” Edwarda Stachury (m.in. „Ballada dla Potęgowej”, „Życie to nie
teatr”, „Tobie albo zawieja w Michigan”, „Zobaczysz”, „Z nim będziesz
szczęśliwsza”, „Biała Lokomotywa”, „Już jest za późno, nie jest za
późno”, „Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni”, „Nie brookliński most”,
„Zabraknie ci psa / Piosenka dla zapowietrzonego”), ale także kilka w
pełni autorskich utworów Marka Gałązki (m.in. „Bar Jurand”, „33”,
„Zakryć oczy” i „Nocne miasto O…”). Bardzo miłym zaskoczeniem było
wykonanie Garczarkowej z ducha „Babki z piekła Boscha” i mrocznego –
muzycznie i tekstowo – „Nie ma wyjścia z naszego młyna”, a także – na
pożegnanie – pięknej „Pieśni o Nocy” z tekstem K. I. Gałczyńskiego.
Basista bardzo wyraźnie zaznaczył swoją obecność w „Dwadzieścia lat
później” i „Balladzie dla Potęgowej”, a puzonista znakomicie poradził
sobie nie tylko w piosenkach z „Tu stacja Sopot” (gdzie grał), ale i w
tych, w których instrument pojawiał się w miejsce saksofonów Mariusza
Kawalca. Nie bez powodu Marek Gałązka powiedzał w pewnym momencie, że
śpiewając piosenki Steda, czuje się, jakby wykonywał własne teksty.
Wystarczy popatrzeć na jego twarz, gdy – tylko z gitarą akustyczną -
opowiada szeptem o wyrzeczeniu się uczucia czy nieodwzajemnionej
miłości. Artysta znakomicie wydobywa z tych piosenek dramatyzm, nie
pozostawiając najmniejszych wątpliwości: tu chodzi o życie.
Koniecznie muszę wspomnieć o zapowiedziach utworów. Tutaj - podobnie,
jak w przypadku koncertowych albumów Jacka Kaczmarskiego – autorskie
komentarze stanowią integralną część piosenek. Dotyczyły m.in. genezy
zarówno utworów Stachury („Smutno”, „Jest już za późno…”), jak i Marka
Gałązki („Nocne miasto O…”, „Bar Jurand”). Kto wie, że miał powstać film
na podstawie „Całej jaskrawości”, do którego scenariusz pisał Sted?
Albo, że pusta stacja kolejowa w „33” to alegoria Polski A. D. 1987? Nie
wspominając już o tym, że „Nie brookliński most” jest odpowiedzią na
wiersz Majakowskiego, a żeński podmiot liryczny w „Smutno” – efektem
postępującej schizofrenii Stachury. Poza tym nie zabrakło refleksji na
temat niedawnych urodzin autora „Siekierezady”, ustosunkowania się do
terminu „Kraina Łagodności” i wspomnienia zabawnego spotkania na
Kongresie Urologów, kiedy to Marek Gałązka próbował wytłumaczyć dwóm,
będącym już pod dobrą datą, lekarzom, co symbolizuje Biała Lokomotywa…
W trakcie niedzielnego występu widać było, że muzyków cieszy wspólne
granie, a dysponujący znakomitymi warunkami wokalnymi lider na scenie
bardzo dobrze rozumie się z basistą i puzonistą. Zdarzały się momenty
zatracenia się w muzykowaniu (efektem -przewrócona butelka wody
mineralnej), ale nie burzyły one scenariusza występu. Wykonawcy są w
świetnej formie, więc nagranie płyty live wydaje się tylko kwestią
czasu. Najpierw jednak ukaże się „Autorsong”. Może przy okazji tej płyty
uda się ponownie zaprosić Marka Gałązkę do Katowic – np. na trzecią
edycję odbywającego się w CK Ogólnopolskiego Całonocnego Festiwalu
Piosenki Poetyckiej „Nastroje”?
Tomasz Klauza
Dziennik Teatralny Katowice
„Autorsong”, Marek Gałązka z zespołem
Letni Ogród Teatralny Katowice, edycja: 13. Letni Ogród Teatralny
Katowice (02.07.2011 – 28.08.2011)
Powrót do aktualności |